sobota, 2 stycznia 2016

Czym zabawić maluszka, czyli sposób na ugotowanie obiadu i ewentualne posprzątanie

Jak urodziłam Syna myślałam, że bałagan i brak obiadu trwać będą wiecznie:) Często zdarzało mi się jedzenie śniadania o godzinie 16, a najlepiej na obiad sprawdzała się zupa i to w największym garnku, aby starczyło na kilka dni.
Syn był bardzo marudnym dzieckiem, a ja byłam nadskakującą mamą, więc wyjście do wc odbywało się w 10s., choć przy jego płaczu zdawało się wiecznością:) Od samego porodu non stop grała na telefonie aplikacja sleep sheep. Melodyjka i szum razem. Uff spał przy tym nawet 15min.:) Jak już był na tyle kumaty, żeby bawić się zabawkami w swoich rączkach to i tak po 5 min.się nudził. Jedyne pod czym leżał dłużej to była czarno biała karuzela, którą przedstawiłam na blogu. Pomogła chwilowo grająco ruszająca się mata edukacyjna fisher price i karuzela tiny love, ale nie na długo. Za to pozytywka z tej karuzeli grała mu do 1.5 roku, ale już nie wisiała w łóżeczku tylko leżała na szafce, ponieważ syn był ciekawy co jest w środku:) Wszystkie grzechotki były interesujące na chwilę. Na dłużej zajmował się pszczołą lamaze, która jest kolorowa z jednej strony, a z drugiej czarno biała i do tego szeleści, piszczy i można ją gryźć. Największym hitem była kostka edukacyjna, taka grająca i taka co z każdej strony miała co innego. Nie wiem jakiej firmy bo była to używana kostka i trochę zużyta i nazwa się odkleiła, ale na pewno nie była to firmówka. Za to od 5 miesiąca była co najmniej do 1.5 roku hitem:) Fajnie bawił się też wiatraczkiem fisher price.
Następna zabawka zajmująca moje nad wyraz wymagające dziecko to traktor ze zwierzątkami taki grająco śpiewający, ale to już jak miał roczek, potrafił przy nim siedzieć nawet 30min.!
Nie sprawdziły się natomiast zabawki wibrujące jak piesek skaczący fisher price, ani chodząco gadający Kubuś Puchatek. Syn bardzo się ich bał.
Później sprawdziły się klocki, puzzle zwykłe i piankowe na podłogę, tablica na kredę i taka plastikowa co się pisze i zmazuje, no i domek snooby, gdzie nauczył się dopasowywania kształtów i kolorów.
Po 2 roku lego duplo, kolorowanka podłogowa, a później zwykłe, farby do malowania rękami i zwyķłe na pędzelek, który jak się moczy w każdej farbce po kolei daje największą frajdę:) Modelina i plastelina, no i oczywiście sprawy kuchenne czyli robienie naleśników, gofrów lub pieczenie chleba, choć musiał się oswoić z oblepionymi rękami od ciasta:) Sprawdziło się także pianinko i gitara fisher price.
W wieku 2.5 roku szał robiły narzędzia i mimo posiadania warsztatu dziecięcego ze wszystkimi możliwymi narzędziami, majsterkuje młotkiem, gwoździami, śrubami i śrubokrętami swojego taty. Jednak trzeba się liczyć z dziurami w ścianie, choć szpachlowanie to największa frajda:) 
Teraz kiedy za miesiąc kończy 3 lata ciągle uwielbia prawdziwe narzędzia, do tego od rana potrafi budować lego duplo, odkurzać swoim odkurzaczem, powoli wyciąga wszystkie auta i gra z tatą na gitarze, a najlepiej to śpiewa do mikrofonu:) Chwile pojeździ autem terenowym co się steruje przód tył, ale nie ma wyczucia i zwykłym wali po ścianach, dlatego jeździ terenowym. No i uwielbia myć lustra i parapety:) Aha granie na perkusji też lubi, ale ja nie lubię:)
Tyle o synu. Córka jest z innej bajki:) Przekonana, że syn mnie zahartował i bardziej rozkrzyczanego dziecka nie ma, nie wiedziałam jak bardzo się mylę:) Już w szpitalu zaczęły się słynne kolki i trwały codziennie po 10h przez 2 miesiące. Nie pytajcie jak wytrzymałam. Nie wiem. Ogólnie sajgon był do 5 miesiąca non stop. Jednak obiad musiałam zrobić i trochę poświęcić czasu dla syna. Młoda jednak jak ją nic nie boli potrafi być aniołem. Interesują ją wszystkie bratowe zabawki oczywiście te z młodych jego lat:) No i ta kostka też jest hitem. Mate uwielbiała. Gryzaczki, grzechotki męczy. No i robi coś czego nie robił mój syn! Leży w bujaczku i chodzi w nosidełku na moim brzuchu:) Wiadomo nie wysiedzi w tym nie wiadomo ile, ale obiad czy pranie i sprzątanie idzie zrobić. No chyba, że męczą ją zęby to koniec, ale przecież nie trwa to wieki. Nawet interesuje ją grzechotka w wózku taka co się zaczepia na budę. Pianinko uwielbia i wszystko co piszczy i robi dużo hałasu. No i co polecę w 100% to szumiś wisbear. Nie miałam go od początku, bo dopiero po 4 miesiącach, ale młoda wychowała się także na sleep sheep i miś się sprawdził:) Sam się wyłącza po jakimś czasie i można regulować głośność. Pod choinkę dostała misia przytulisia vtech i też jest super. Melodyjki ją usypiają w momencie kiedy się zaczyna wiercić i dotknie przez przypadek gwiazdki, którą włącza melodyjki.
Zawsze trzeba szukać sposobu do skutku, a nawet najbardziej wymagający maluszek znajdzie coś dla siebie. Chciałam jeszcze dodać, że jedyną zabawką jaką kupiliśmy małemu w sklepie był domek snooby, a reszta zabawek była w prezencie, a najwięcej zabawek było po innych dzieciach lub kupowaliśmy na olx za grosze. Inaczej nie dałoby rady wszystkiego po prostu kupić. Tak więc te zabawki co mają nasze dzieci kosztują majątek, a my wydaliśmy na nie grosze. I sama się przekonałam, że jak się kupi tańszy odpowiednik oryginału to tak naprawdę jest się tylko stratnym, a zauważa się to jak dziecko zaczyna wszystkim rzucać:)

Mercedes dla maluszka, czyli wybieramy wózek

Na rynku jest taki wybór wózków, że każdy musi znaleźć coś dla siebie. Ja pierwszy wózek kupowałam 3 lata temu. Szukałam takiego 3 w 1 i znalazłam taki co mi się podobał w komisie. Szukałam używanego i nie przyszło mi wtedy do głowy, aby to zrobić przez internet, bo wiadomo po pierwsze taniej, a po drugie bardzo duży wybór wózków w bardzo dobrym stanie. 
Obecnie jeżdżę 6 wózkiem☺ Ten pierwszy nie sprawdził mi się całkowicie. Niby skrętne koła, ale piankowe, dawały poczucie, że Syn cały skacze w tej gondoli i co dziwne Mały nie bardzo lubił nim jeździć. Ciągle w nim płakał. Każdy spacer to był koszmar. Tak więc w spacerówce jeździł parę razy i go sprzedaliśmy. Może i lekko się go prowadziło po równym terenie, czyli na przykład w sklepie, ale po naszych chodnikach koszmar, a las czy plaża to tylko była walka z wózkiem. Do tego mała gondola, a spacerówka bardzo przewiewna, fotelik zaś też tylko do 9kg. Szybko mnie zniechęcił choć bardzo mi się podobał, ale był za bardzo "plastikowy". Była to firma Kunert, ale model z 2010, więc może się coś zmieniło. Został sprzedany, a ja w tym czasie korzystałam z wózka, który był kupiony w celu usypiania w domu. Był to stary model 2w1, ale w pięknych wzorach i kolorze i niejednego zachwycił na spacerze. Miał zawieszenie na paskach i był mega wygodny w prowadzeniu, a syn uwielbiał w nim spać☺ Do tego zapłaciłam za niego 60zł.:) Jak Syn wyrósł to go sprzedałam, co było błędem, ponieważ dla córki musiałam znowu kupić wózek do usypiania w domu. Natomiast u moich rodziców Syn korzystał ze spacerówki Coneco, którą zakupiła moja mama, gdyż opiekowała się Małym jak ja byłam w pracy. Wózek dla mnie niewygodny, ponieważ w sklepie koła wariowały i nie szło nim jeździć, no i tylko do 15kg choć i przy tej wadze ciężko już było z podbiciem wózka.Z wózka korzystała tylko moja mama, która go sobie chwaliła. Ja byłam na etapie szukania czegoś wygodnego dla dziecka jak i dla mnie. Wiedziałam już, że ma to być klasyczny stelaż bez skrętnych kół i na pewno na pompowanych. Niekoniecznie już 3 w 1, więc nawet patrzyłam na te 2 w 1 z nosidełkiem. Moje szczęście, że spotkałam koleżankę na spacerze, a że miała wózek bez skrętnych kół to podpytałam. Bardzo go sobie chwaliła i dała mi poprowadzić. Od razu wiedziałam, że coś takiego szukam. Zaczęłam się rozglądać no i znalazłam. Też 3 w 1, ładny i super wygodny. Gondola chyba największa na rynku, dzięki temu córka ma 9 miesięcy i jeszcze przejeździ w gondoli zimę. Jest to Roan Marita i choć używany wcześniej przez 2 dzieci to w super stanie. Niektórzy myśleli, że kupiłam nowy. Syn korzystał tylko ze spacerówki, a córka już z całości tak więc jeździ w nim jako czwarte dziecko. Jest bardzo wygodny i po złożeniu wchodzi do bagażnika kombi bez rozkładania. Całość piorę w pralce. Zagłówek w gondoli regulowany. Kosz duży pod wózkiem na spore zakupy (chyba do 10kg) i nie trzeba się martwić, że coś się urwie. W spacerówce regulowane oparcie, minus za tylko 2 poziomy regulacji podnóżka. Buda jedna do gondoli i spacerówki, więc lekko różni się kolorem, bo wypłowiała, ale tylko ja to widzę. W nowszych już chyba tak nie płowieją. Jak dla mnie idealny. Przede wszystkim wózek wytrzymały, posłuży na kilka lat na pewno. Jeżdżę nim dużo po lasach, no i plaża też mu nie straszna. Duża kolorystyka do wyboru. Spokojnie dla wysokich ludzi, bo rączka ma dwie pozycje regulacji. Nic nam się w nim jeszcze nie popsuło. Ogólnie jestem nim zachwycona.
W domu mam też wózek 2w1 baby lux. Kupiony do usypiania córki w domu, także używany. Jest ładny, ale ma małą gondolę, brak dostępu do kosza kiedy dziecko leży na płasko, kiedy dziecko jedzie przodem do nas to nie można założyć pokrowca, bo trzeba przekładać rączkę, a po przełożeniu rączki kiedy dziecko jedzie tyłem do nas nie idzie tego wózka podbić. No i dużo waży i ciężko się go prowadzi. Nie wiem jednak ile ten wózek ma lat, więc może się coś zmieniło. Natomiast do bujania jest ok, ma w spacerówce zarówno pałąk jak i deseczkę z miejscem na butelkę lub jakieś skarby Malucha:) 
Dla Syna mam też najzwyklejszą parasolkę, także używaną, kupioną za 50zł. Choć jest pewnie kilkuletnia to bardzo wygodna, a że używana sporadycznie to nie inwestowałam w nową.
Ostatnio też oglądałam wózki retro na allegro. Kolorystyka też piękna, więcej funkcji typu bardziej regulowany podnóżek, wysuwany daszek w budce, gondole również duże, przekładana rączka, regulacja rączki w kilku pozycjach, miękkie zawieszenie. Tylko nie wiem, czy też są tak wytrzymałe jak Roan. Jakbym miała się zdecydować na nowy wózek, choć potrzeby takiej nie mam, ale bym głównie brała pod uwagę Roana, albo retro ze względu na kolorystykę i także więcej funkcji.

Pieluchy, czyli co wybrać

Przy takiej ilości pieluch na rynku człowiek staje przy półce i głupieje co kupić. Ja przy pierwszym dziecku zdecydowałam się na pieluchy dada z biedronki i przez dłuższy czas tyko je stosowałam. Fakt nie uczulały mojego syna, ale dziennie zużywałam ich 25 do 30 sztuk. Syn jak tylko miał mokro płakał okropnie, a po zmianie pieluchy od razu się uspokajał. W nocy przebierałam po 5 razy. Dopiero jak spotkałam się z koleżanką na spacerze i ona miała w zapasie dwa pampersy, a ja torbę wypchaną po brzegi dadą, postanowiłam spróbować pampersów, choć wydawało mi się że pójdę z torbami. Jednak pampersów używałam na dobę max.12 sztuk i dzięki temu odetchnęłam. Do tego w promocji wychodziły taniej. Jednak pampersy uczuliły syna i trochę się odparzał, ale po jakimś miesiącu się przyzwyczaił. Jak już przeszliśmy na rozmiar 5 wróciłam na dadę i już tak syn nie odczuwał mokrej pieluchy. Jednak zaczął w nocy tak dużo sikać, że każda pielucha każdej firmy przeciekała okropnie, tak jakby spał bez pieluchy. Spróbowaliśmy pieluchomajtek z rossmana takich 10sztuk za 30zł, ale było warto i bardzo rzadko przeciekały w nocy. Dziś syn jest odpieluchowany i tylko na noc ma pieluchę dady lub toujours, ale już sporadycznie się zdarza, że pielucha rano jest mokra. 
Przy córce nie popełniłam już takiego błędu. Używam różnych pieluch i pampersy sprawdzają się na noc najlepiej. Jednak od samego początku mam problemy z odparzoną pupą, a ostatnio doszło do takiego odparzenia, że aż popękała skóra. Skojarzyłam to z pampersami, ponieważ zawsze używałam w dzień różnych pieluch, ale że akurat na święta mi się skończyły i zostały same pampersy to nie miałam wyjścia. I w ten sposób od rana do wieczora Mała miała okropną ranę na pupie. Teraz używam pampersa na noc, a w dzień dadę, huggies, toujours, bambino. W nocy huggies przeciekają, a przy pozostałych się budzi i muszę przebierać. Przy odparzeniu próbowałam też tetry, ale się nie sprawdziła kompletnie.
Nie używałam nigdy wielorazowych pieluch, więc się nie wypowiem na ten temat. Ze względu na wygodę i brak czasu wolę jednorazowe pieluchy.