Chyba każda z
nas ma etap w życiu swojego dziecka, że wyrywa sobie włosy z głowy, żeby Maluch
zjadł to, co przygotowałyśmy, a On ma to zupełnie w nosie. Kiedyś widziałam jak
ktoś utalentowany robi z ciasta naleśnikowego cuda. Postanowiłam zakupić sprzęt
do „malowania” i wzięłam się do próbowania. Niestety nie mam talentu i wszystko
robiłam z biegu, więc wyszło jak wyszło, ale syn był zachwycony i pożarł
najpierw młotek, a potem kota:)
Cała zabawa
polega na tym, że musimy mieć patelnie beztłuszczową i tubę na ciasto, które
musi być nieco gęstsze oraz dobrze by było, gdybyśmy wiedzieli, co malować po
kolei, aby adekwatnie wychodziło ciemniej i jaśniej. Najlepiej sobie rozrysować
na kartce, co i jak i można zdziałać cuda i uwierzcie nie musi to być
arcydzieło, ważne, aby dziecko rozpoznało, co to jest:)
No i tak wyszło
u mnie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz