Mama jest OK :)
niedziela, 21 sierpnia 2016
Jak wyczyścić przypalone żelazko
sobota, 20 sierpnia 2016
(Nie)bezpieczne zabawki
niedziela, 14 sierpnia 2016
Kanapkowe stworki, czyli sposób na nudną kolacje
sobota, 13 sierpnia 2016
By niejadek zjadł cokolwiek:)
środa, 3 lutego 2016
Kolki, czyli jak przeżyć i nie zwariować☺
Kolki u naszego Maluszka pochłaniają nie tylko czas i energię, ale i radość z macierzyństwa. Syn miał kolki jakieś trzy tygodnie, a my przemęczeni nie wiedzieliśmy jak Mu pomóc. Myśląc, że jestem zahartowana, nie wiedziałam jak bardzo się mylę. Córka pobiła rekord. Miała kolki 10h dziennie. Rano 5h i wieczorem 5h. Jak już zasnęła to tylko na chwilę. Tak walczyłam 5 miesięcy. Nie zwariowałam, ale brak snu zrobił swoje. Także przetestowałam prawie wszystko i opisze to krótko, bo jak są kolki nie ma czasu na czytanie☺
Kolki zaczęły się już w szpitalu. Do lekarza rodzinnego trafiłam po nieudanych próbach z kropelkami różnego rodzaju.
Najpierw dawałam bobotic, tak jak w ulotce.
Delicol też próbowałam.
Potem zaczęłam dawać SabSimplex 15 kropelek przed karmieniem. Dawałam z łyżeczki, bo karmiłam piersią, poza tym z butli może nie wypić wszystkiego.
Robiłam masaże, ciepłe okłady z tetry nagrzanej żelazkiem, kładłam na brzuszku, wpychałam herbatkę z kopru (po której było gorzej), włączałam suszarkę, która działała najbardziej. Najgorzej jak była głodna i z nerwów nie chciała złapać piersi to suszarka szła w ruch i uff jadła.
Nawet sprowadziłam cocyntal z USA, ale nic nie pomagało. Po trzech tygodniach walki bez skutku poszłam do lekarza. Dostałyśmy Debridat i biogaje i mogę powiedzieć, że debridat pomógł.
Mała od początku nie robiła za dużo kupki, a po debridacie zaczęła robić dwie dziennie i oddawać gazy. Wcześniej do odgazowania lub wypróżnienia stosowałam katater rektalny Windi, też super sprawa. Dając sam probiotyk nie było efektu.
W 6 miesiącu zaczęłam na noc po karmieniu dawać butlę, otwierając drogę do zakończenia karmienia piersią. Byłam jednak tak zmęczona, że nie chciało mi się walczyć o pokarm, co zaskutkowało tym, że córka w 8 miesiącu nie chciała wogóle wziąć piersi.
Przerobiłam też bebilon pepti, ale tylko chwilowo. Od początku karmienia butlą Młoda nie piła tyle ile trzeba. Dopiero w 10 miesiącu wypiła te 210ml i to nie zawsze.
Aha nie obyło sie bez wizyty u alergologa, który nie widział problemu w tym, że córka ma mega zaparcia po każdym nowym produkcie. Stwierdził, żeby nie wymyślać z jedzeniem i dawać jabłko i kiwi, no i polskie warzywa, a reszta jest zbędna na tym etapie. Nie widział problemu z bólami brzucha.
Dzisiaj podejrzewam, że 90% kolek było z powodu moich nerwów. Byłam z dwójką małych dzieci sama, bo mąż od 6-20 pracował. Pomagali rodzice i teście, ale denerwowałam się że zaniedbuje syna przez te kolki. Robiłam wszystko nerwowo, żeby zdążyć zanim mała się znowu obudzi i będzie płakać. Podejrzewam, że chusta by rozwiązała mój problem, ale tego nie spróbowałam. W nosidełku było Jej wygodnie tylko chwilę. Teraz bym to wszystko inaczej rozwiązała. Przede wszystkim niepotrzebnie założyłam sobie ścisłą dietę. Plus, że schudłam bardzo i to szybko, ale jadłam suchy chleb, kiełbasę z kurczaka, ziemniaki, kurczaka, krupnik, rosół i chyba tyle. No i co?Nic, kolki były mimo diety. Dopiero mąż wziął się któregoś razu za weekendowe gotowanie i jadłam wszystko i co?Kolki zniknęły. Nie wiem czy to był ten czas, czy zbieg okoloczności. No i wiek córki, bo prawie miała 5 miesięcy. Dalej jestem "głupia" w tym temacie, ale wiem że bym teraz postąpiła inaczej.
Moje rady:
-chusta
-przytulanie, noszenie
-spanie razem
-masaże i kładzenie na brzuszek
-suszarka
-no i zapomniałam o cudownej aplikacji sleep sheep, obydwoje na tym się wychowali
-szumiś, ja miałam od 4 miesiąca dopiero, ale też działał
-bujanie w wózku, miałam drugi w sypialni, bo by ręce odpadły
-z kropelek bobotic, 1ml zawiera 66,66mg symetykonu, a sabsimplex w 1ml 69,19mg symetykonu i tu kwestia dawkowania, ponieważ 1ml to około 25 kropli, bobotiku daje się 3 krople, a sabsimpleku 15 kropli, czyli wystarczy dać więcej boboticu i mamy to samo, czyli 3 krople boboticu nają 8mg symetykonu, a 15 kropli sabsimplexu mają 41mg symetykonu, dając 15 kropli boboticu dajemy 40 mg symetykonu, esputikon (ponoć dobry, ja już dałam spokój z kupnem kolejnego "cuda")
-katater rektalny Windi i na odgazowanie i zatwardzenie
-w ciężkich kolkach debridat na receptę
-probiotyk
-co najważniejsze spokój i cierpliwość
-no i dawać sobie pomagać☺
Miało być krótko☺
sobota, 2 stycznia 2016
Czym zabawić maluszka, czyli sposób na ugotowanie obiadu i ewentualne posprzątanie
Syn był bardzo marudnym dzieckiem, a ja byłam nadskakującą mamą, więc wyjście do wc odbywało się w 10s., choć przy jego płaczu zdawało się wiecznością:) Od samego porodu non stop grała na telefonie aplikacja sleep sheep. Melodyjka i szum razem. Uff spał przy tym nawet 15min.:) Jak już był na tyle kumaty, żeby bawić się zabawkami w swoich rączkach to i tak po 5 min.się nudził. Jedyne pod czym leżał dłużej to była czarno biała karuzela, którą przedstawiłam na blogu. Pomogła chwilowo grająco ruszająca się mata edukacyjna fisher price i karuzela tiny love, ale nie na długo. Za to pozytywka z tej karuzeli grała mu do 1.5 roku, ale już nie wisiała w łóżeczku tylko leżała na szafce, ponieważ syn był ciekawy co jest w środku:) Wszystkie grzechotki były interesujące na chwilę. Na dłużej zajmował się pszczołą lamaze, która jest kolorowa z jednej strony, a z drugiej czarno biała i do tego szeleści, piszczy i można ją gryźć. Największym hitem była kostka edukacyjna, taka grająca i taka co z każdej strony miała co innego. Nie wiem jakiej firmy bo była to używana kostka i trochę zużyta i nazwa się odkleiła, ale na pewno nie była to firmówka. Za to od 5 miesiąca była co najmniej do 1.5 roku hitem:) Fajnie bawił się też wiatraczkiem fisher price.
Następna zabawka zajmująca moje nad wyraz wymagające dziecko to traktor ze zwierzątkami taki grająco śpiewający, ale to już jak miał roczek, potrafił przy nim siedzieć nawet 30min.!
Nie sprawdziły się natomiast zabawki wibrujące jak piesek skaczący fisher price, ani chodząco gadający Kubuś Puchatek. Syn bardzo się ich bał.
Później sprawdziły się klocki, puzzle zwykłe i piankowe na podłogę, tablica na kredę i taka plastikowa co się pisze i zmazuje, no i domek snooby, gdzie nauczył się dopasowywania kształtów i kolorów.
Po 2 roku lego duplo, kolorowanka podłogowa, a później zwykłe, farby do malowania rękami i zwyķłe na pędzelek, który jak się moczy w każdej farbce po kolei daje największą frajdę:) Modelina i plastelina, no i oczywiście sprawy kuchenne czyli robienie naleśników, gofrów lub pieczenie chleba, choć musiał się oswoić z oblepionymi rękami od ciasta:) Sprawdziło się także pianinko i gitara fisher price.
W wieku 2.5 roku szał robiły narzędzia i mimo posiadania warsztatu dziecięcego ze wszystkimi możliwymi narzędziami, majsterkuje młotkiem, gwoździami, śrubami i śrubokrętami swojego taty. Jednak trzeba się liczyć z dziurami w ścianie, choć szpachlowanie to największa frajda:)
Tyle o synu. Córka jest z innej bajki:) Przekonana, że syn mnie zahartował i bardziej rozkrzyczanego dziecka nie ma, nie wiedziałam jak bardzo się mylę:) Już w szpitalu zaczęły się słynne kolki i trwały codziennie po 10h przez 2 miesiące. Nie pytajcie jak wytrzymałam. Nie wiem. Ogólnie sajgon był do 5 miesiąca non stop. Jednak obiad musiałam zrobić i trochę poświęcić czasu dla syna. Młoda jednak jak ją nic nie boli potrafi być aniołem. Interesują ją wszystkie bratowe zabawki oczywiście te z młodych jego lat:) No i ta kostka też jest hitem. Mate uwielbiała. Gryzaczki, grzechotki męczy. No i robi coś czego nie robił mój syn! Leży w bujaczku i chodzi w nosidełku na moim brzuchu:) Wiadomo nie wysiedzi w tym nie wiadomo ile, ale obiad czy pranie i sprzątanie idzie zrobić. No chyba, że męczą ją zęby to koniec, ale przecież nie trwa to wieki. Nawet interesuje ją grzechotka w wózku taka co się zaczepia na budę. Pianinko uwielbia i wszystko co piszczy i robi dużo hałasu. No i co polecę w 100% to szumiś wisbear. Nie miałam go od początku, bo dopiero po 4 miesiącach, ale młoda wychowała się także na sleep sheep i miś się sprawdził:) Sam się wyłącza po jakimś czasie i można regulować głośność. Pod choinkę dostała misia przytulisia vtech i też jest super. Melodyjki ją usypiają w momencie kiedy się zaczyna wiercić i dotknie przez przypadek gwiazdki, którą włącza melodyjki.
Zawsze trzeba szukać sposobu do skutku, a nawet najbardziej wymagający maluszek znajdzie coś dla siebie. Chciałam jeszcze dodać, że jedyną zabawką jaką kupiliśmy małemu w sklepie był domek snooby, a reszta zabawek była w prezencie, a najwięcej zabawek było po innych dzieciach lub kupowaliśmy na olx za grosze. Inaczej nie dałoby rady wszystkiego po prostu kupić. Tak więc te zabawki co mają nasze dzieci kosztują majątek, a my wydaliśmy na nie grosze. I sama się przekonałam, że jak się kupi tańszy odpowiednik oryginału to tak naprawdę jest się tylko stratnym, a zauważa się to jak dziecko zaczyna wszystkim rzucać:)